Poniewaz do wloskiej kebabowni mam za daleko, postanowilem wbic zeby w kolejny z cudow gastronomii. Potezna bula, dwa kotlety z - tak na oko - polowy angusa, ser, bekon i odrobina warzyw, co by witamin w posilku nie zabraklo. Do tego frytki wielkosci palcow Pasibrzucha i zimna Pepsi.
Oooooooooołłłłłłłll Yeeeeaaa!!!
OdpowiedzUsuńOh My Dayum! Kelner ostrzegal, ze do tego burgera podchodzic powinni tylko najlepsi z najlepszych, poniewaz po jego spozyciu zapasc mozna w miesna spiaczke, ale chwile pozniej dodal, ze wygladajac jak He-Man nie powinienem sie tego obawiac.
UsuńMniaaaammm mniammm! Przy nastepnej wizycie w Waszym kraju prosze mnie zaprowadzic do tego miejsca gdzie podaja takie rarytasy co i ja podejme probe zjedzenia tego kolosa!
OdpowiedzUsuńNo i to są frytki!
OdpowiedzUsuńPub, w ktorym sie stolowalem, frytki robi wlasne. Patrzac na nie zaczalem sie zastanawiac jak wygladaja ziemniaki, z ktorych sa one przygotowywane. Doszedlem do wniosku, ze musza wygladac tak.
UsuńMoże pola ziemniaków też mają swoje:) Zresztą całość z fotki wygląda niezwykle smakowicie, aż ślinka cieknie, a tu człowiek musi dbać o linię.
OdpowiedzUsuńA czy ta linia zawsze musi byc prosta? Poza tym, po zjedzeniu takiego burgera zawsze mozemy odprawic odpowiednia pokute. Po kebabach wsiadalem na rower, zeby chociaz salate spalic.
Usuń